Opisy z protokołów zgłoszeniowych z agencji ubezpieczeniowych

Przykładowe opisy z protokołów zgłoszeniowych wypadków napisane przez osoby ubezpieczone w PZU. Śmieszne opisy wypadków samochodowych napisane przez kierowców biorących w nich udział. Są to autentyczne wyjątki z opisów wypadków z udziałem aut sporządzonych przez prowadzących pojazdy w protokołach zgłoszeniowych.

Facet był na całej drodze i wiele razy próbowałem go wyminąć zanim uderzyłem w niego.
Ubezpieczony zostawił auto na polu. Kiedy wrócił, samochód zaatakowały owce.
Piesza potrącona przez samochód: „Stwierdziłam, że nie mam butów na nogach. Okazało się, że jeden but jest za kioskiem Ruchu, a drugi na dachu kiosku”.
Mój samochód był legalnie zaparkowany kiedy wjechał w inny pojazd.
Wyrzuciło mnie z samochodu, kiedy zjechał z szosy. Dopiero potem znalazły mnie w rowie dwie zabłąkane krowy.
Zatrąbiłam na pieszego, ale on tylko się na mnie gapił, więc go przejechałam.
W moim samochodzie zaczęły się bić dwie osy i zostałem ukąszony, przez co wjechałem w auto przede mną.
Dałem sygnał klaksonem, ale nie działał, ponieważ został skradziony.
Motornicza tramwaju potrącona przez samochód podczas przestawiania zwrotnicy: „Zostałam uderzona w tył mojej osoby i wywróciłam się na jezdnię”.
Wjeżdżając na parking, uderzyłem w ogromną, plastikową mysz.
Kierowca, który przejechał człowieka: „Podszedłem do leżącego pieszego i stwierdziłem, że jest bardziej pijany ode mnie”.
śmieszne opisy wypadków z protokołów ubezpieczeniowychWiedziałam, że pies jest zazdrosny o samochód, ale gdybym myślała, że coś się stanie, nie prosiłabym go, żeby prowadził.
Szczury rozmyślnie pożarły tapicerkę mojego wozu.
Jechałem do lekarza z chorym kręgosłupem, kiedy wypadł mi dysk, powodując wypadek.
Usiłując zabić muchę, wjechałem na słup telegraficzny.
Cały dzień byłem na zakupach – kupowałem rośliny. Gdy wracałem do domu to żywopłot wyrósł jak grzyb po deszczu, przysłaniając mi pole widzenia w taki sposób, że nie zobaczyłem nadjeżdżającego samochodu.
Broniąc się przed uderzeniem zderzaka samochodu przede mną uderzyłem przechodnia.
Powiedziałem policjantce, że nic mi nie jest, ale kiedy zdjąłem kapelusz, stwierdziła, że mam pękniętą czaszkę.
Ten pieszy strasznie latał po szosie, musiałem kilka razy wykręcać, zanim na niego wpadłem.
Poszkodowany przeze mnie obywatel jest teraz w szpitalu i nie chowa urazy. Powiedział, że mogę korzystać z jego samochodu i wziąć jego żonę aż do czasu, kiedy wyjdzie ze szpitala.
Świadek potrącenia pieszego: „Usłyszałem jak Przemek krzyknął do głuchoniemego Tokarczuka: STÓJ”.
Zderzyłem się ze stojącą ciężarówką nadjeżdżającą z drugiej strony.
Mój samochód był prawidłowo zaparkowany w tyle innego samochodu.
Co mogłem zrobić, aby zapobiec wypadkowi? Jechać autobusem?
W pewnym momencie drzewo dostało się między kabinę ciężarówki i przyczepę.
Myślałem, że mam opuszczone okno jednak okazało się, że jest podniesione kiedy wystawiłem przez nie rękę.
Na samochód wpadła krowa. Później dowiedziałem się, że była trochę przygłupia.
Wracając do domu podjechałem do złego domu i zderzyłem się z drzewem, którego nie mam.
Zdałem sobie sprawę, że może być nieciekawie. Golf jedzie nam w maskę. Spojrzałem na zegarek – była 7:50.
Nie wiedziałem, że po północy też obowiązuje ograniczenie prędkości.
Kiedy wróciłam do samochodu to okazało się, że on umyślnie albo nieumyślnie zniknął.
Doberman zjadł wnętrze samochodu, kiedy byłem w sklepie.
Inny samochód zderzył się z moim nie ostrzegając o swoich zamiarach.
Jedynym świadkiem była pewna córa Koryntu, która tam stała w bramie, ale ona nie chciała podać swoich personaliów.
Byłem pewien, że ten stary człowiek nie dotrze na drugą stronę ulicy kiedy go stuknąłem.
Samochód przede mną potrącił przechodnia, który jednak wstał, więc też na niego wjechałem.
Sprawca wypadku: „To jest niemożliwe, żebym jechał na piątym biegu. Jechałem na pewno na czwartym albo na piątym biegu”.
Dziewczyna w samochodzie obok wystawiła na widok swoje piersi i wtedy wjechałem w auto przede mną.
Nagle znikąd pojawił się niewidoczny samochód, uderzył w mój samochód, po czym zniknął.
Pytanie: „Czy próbował pan dać ostrzeżenie?” Odpowiedź ubezpieczonego : „Tak, klaksonem”. Pytanie: „Czy druga strona próbowała dać ostrzeżenie?” Odpowiedź ubezpieczonego: „Tak. Zrobiła muuuuuu”.
Tego byka chyba ugryzła osa, bo rzucił się na moje auto.
Prowadziłem samochód już czterdzieści lat, kiedy zasnąłem za kółkiem i miałem wypadek.
Kiedy jechałem przez park safari, mój samochód otoczyły małe, brązowe, zezowate małpy. Gruba małpa zaczęła kręcić się na antenie mojego samochodu zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pomimo moich usilnych starań nie chciała zaprzestać i mniej więcej w trzy minuty później zniknęła w poszyciu leśnym z anteną w pysku.
Zobaczyłem wolno poruszającego się starszego pana o smutnej twarzy, jak odbił się od dachu mojego samochodu.
Odholowałem swój samochód z jezdni, spojrzałem na teściową i uderzyłem w nasyp.
Jechałem powoli, usiłując dosięgnąć szmatki, aby wytrzeć okno, która zaczepiła się o fotel. Kiedy ją pociągnąłem, uderzyłem się w twarz, straciłem kontrolę nad kierownicą i wjechałem do rowu. Gdy przyjechałem z powrotem z pomocą drogową, moje radio zniknęło.
Przechodzień uderzył we mnie i przeszedł pod moim samochodem.
Jechałem sobie spokojnie, a tu nagle zaatakowała mnie wysepka tramwajowa.
Ten pan jest bezstronnym świadkiem na moją korzyść.
Nie pamiętam dokładnie okoliczności wypadku, ponieważ byłem kompletnie pijany. W celu uzyskania dalszych szczegółów proszę zwracać się do policji.
Mój samochód przeleciał przez barierkę i wylądował w kamieniołomie. Mam nadzieję, że spotka się to z państwa aprobatą.
Pośrednią przyczyną wypadku był mały człowieczek w małym samochodzie z dużą buzią.
Potrąciłam tego mężczyznę, który przyznał, że to jego wina, ponieważ już poprzednio był poszkodowany.
Źle osądziłem kobietę przechodzącą przez jezdnię.
Budka telefoniczna zbliżała się, kiedy próbowałem zjechać jej z drogi uderzyła w mój przód.
Świadek potrącenia pieszego: „Zobaczyłem, że w powietrzu na wysokości 2 do 3 metrów leci, znany mi osobiście, mieszkaniec Orzechowa”.
Ostrożnie przyhamowałem, aby ta kobieta upadła jak najdelikatniej.
Kiedy dojeżdżałem do skrzyżowania, nagle pojawił się znak drogowy w miejscu, gdzie nigdy przedtem się nie pojawiał i nie zdążyłem zahamować.
Ubezpieczony nie zauważył końca mola i wjechał do morza.
Ciężarówka cofnęła się przez szybę prosto w twarz mojej żony.
Nie chcąc zabić muchy wjechałem w budkę telefoniczną.
Przechodzień nie miał żadnego pomysłu którędy uciekać, więc go przejechałem.